źródło zdjęcia |
- Cóż za wspaniały pomysł! Ale nie, moja droga, to byłoby zbyt samolubne z mojej strony! - wykrzyknęła Beth i klasnęła w wychudłe ręce, wciągając w siebie długi oddech, jak gdyby szukała orzeźwiającego wietrzyku znad oceanu. Powstrzymując się jednak, zaraz odepchnęła czek, którym siostra powiewała przed jej oczami.
- Musisz pojechać, bo całym sercem pragnę tego. Odważyłam się na próbę tylko w tym celu i dlatego mi się powiodła. Gdy siebie jedynie mam na względzie, nic mi się nie udaje...
Tytuł: Dobre żony (Good Wifes)
Autor: Lousia May Alcott
Przekład: Zofia Grabowska
Kraków, cop.2020
Ilość stron: 448
Literatura obyczajowa
Cykl: Małe kobietki
"Dobre żony" to powieść będąca kontynuacją poznanych już tutaj "Małych kobietek". Bardzo zachęcam do przeczytania chronologicznie tych powieści. Jest to bowiem ogromne ułatwienie w odbiorze "Dobrych żon".
Mamy tu zatem kontynuację losów państwa March. Nacisk jednak w drugiej części autorka kładzie na córki pani March i na ich życiu się skupia przede wszystkim.
"Dobre żony" to powieść, która owszem jest o miłości. Córki pani March wychodzą za mąż - stąd trudno aby książka nie była nacechowana emocjami i uczuciami. Pojawiają się jednak też tematy wielce życiowe, prawdziwe, a sama autorka w tekst umiejętnie wplata mnóstwo przekazów i rad życiowych, które zgoła są uniwersalne i ponadczasowe. Można je odnieść do czasów dawnych, ale również nam współczesnych. Np.
Jestem wreszcie zbyt szczęśliwa, żeby dbać o to, co ktoś powie lub pomyśli...
...bo nie trudno o śmiech, gdy jest lekko na sercu.
Każda z córek zdaje się uczyć czytelnika czegoś konkretnego. Amy jest przykładem postawy, że w każdym wieku i o każdej porze człowiek ma szansę na stawanie się lepszym. Że wystarczy tylko tego chcieć. Beth zaś uczy wdzięczności i radości z życia. Meg reprezentuje postawę, a w zasadzie wyznaje zasadę, że zanim się kogoś oceni, czy skrytykuje, należy wpierw mieć wgląd na siebie i swoje zachowanie.
Odkąd poznaliśmy dziewczęta jako małe kobietki, upłynęło trochę czasu. Stały się one już dorosłymi panienkami, spoważniały. W dalszym ciągu czytelnik zauważa ich odrębność i to, że siostry bardzo się od siebie różnią. Jednakże ciągle są połączone wielkimi uczuciami rodzinnymi. Fakt, że ojciec jest już z nimi, dopełnia ich szczęście. Pamiętamy, że w pierwszej części był poza domem, biorąc udział w działaniach wojennych. Teraz wszyscy mogą być razem.
Czytając poszczególne historie miłosne każdej z dziewcząt oraz ich przyjacielskie relacje i i życiowe zmagania - musimy się nieco skupić i po prostu "wczytać". Każda bowiem z dziewcząt to odrębne emocje oraz uczucia i trzeba sobie to wyodrębnić z całej fabuły. Dzięki temu możemy odnieść wrażenie, jakbyśmy czytali powieść w powieści. Z jednej strony fabuła całościowa - dalsze dzieje rodziny March'ów, a z drugiej wątek miłosny każdej z dziewcząt.
Mimo swej objętości, książkę wręcz się pochłania. Styl i język autorki przenoszą nas w czasy kiedy to kładziono wielki nacisk na dobre wychowanie, odpowiednie maniery, itp.
Wartością dodaną są akcenty w postaci rysunków - to zdecydowanie zawsze ubarwia przekaz autorski.
Bardzo zachęcam do przeczytania zarówno "Małych kobietek", jak i "Dobrych żon". Wydawnictwu MG dziękuję za książkę. A Was zapraszam do wglądu na inne nowości proponowane przez Wydawnictwo MG.
PoZdRaWiAm!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz