Witam:) Kolejna recenzja to klasyka literatury dziecięcej. Oscyluje wokół klimatów świątecznych, ale głównym motywem są szeroko rozumiane przygody małej dziewczynki w świecie zabawek.
Powieść, a w zasadzie opowiadanie, po raz pierwszy zostało wydane w 1816, a pierwsze polskie wydanie jako "Historia dziadka do orzechów" datuje się na rok 1906. Oprócz różnych przekładów literackich, dzieło przeniesiono na ekran. Polska wersja Haliny Bielińskiej to film z 1967 roku.
Tytuł: Dziadek do orzechów
Autor: E.T.A Hoffmann
Tytuł oryginału: Nussknacker und Mäusekönig
Przekład: Józef Kramszyk
Ilość stron: 192 / Kraków 2017
Zacznijmy od tego, że książka została wydana solidnie i bardzo czytelnie. Minimalizm, który przebija przez kolejne stronice przekłada się niewątpliwie na jakość czytania i szybkość:) Okładka kolorowa, nawet bardzo i równie bardzo świąteczna, zdecydowanie dobrze prezentuje się na dziecięcym - i nie tylko dziecięcym - regale:)
Co w środku?
Na pierwszy rzut oka podział na rozdziały i szerokie marginesy okalające tekst. Do tego mnóstwo rysunków - utrzymanych w takim kostiumowym stylu vintage - detaliczne i oddające klimat książki. Autor wykreował konkretnych bohaterów z konkretnymi rolami im przydzielonymi. Nie ma tu zbędnych informacji, ani postaci. Wszystko jest akuratne i wyjaśnione w taki sposób, aby młody czytelnik bez problemu mógł przebrnąć przez treść.
"Występują" tu więc dzieci: Klara i jej brat Fred, ich rodzice - przedstawieni jako radca i radczyni, ojciec chrzestny - sędzia Droselmajer i postaci związane z królestwem zabawek lub występujące w opowieściach Droselmajera, m.in. tytułowy Dziadek do orzechów.
Czas akcji to wigilia. Czytelnik wraz z dziećmi oczekuje na prezenty. Jest ich całe mnóstwo,a wśród podarunków dziadek do orzechów, którym najbardziej zainteresowała się niezwykle wrażliwa Klara. To jej pod opiekę ojciec chrzestny przydzielił dziadka do orzechów. Jak się później okazało, wraz z tym konkretnym darem dziewczynka otrzymała wiele przygód i emocjonalnych doznań. Były one tak niesamowite i dziwne, że nikt nie chciał jej uwierzyć w to co przeżyła. Nie chcę tu wiele zdradzić, ale czytając, analogicznie pomyślałam o "Alicji w Krainie Czarów", trochę może o "Opowieściach z Narnii" - pewnie ze względu na motyw wejścia do szafy:)
Dzieje się tu wiele, akcja prze do przodu i nabiera odpowiedniego tempa. Jest dużo opowieści, są nazwy i imiona do zapamiętania. Wszystko jednak w sposób odpowiednio dobrany do umysłu młodego odbiorcy, więc nie ma się co przerażać:)
Cała treść - zarówno ta właściwa, jak i opowieści ojca chrzestnego - sprowadza się do wyjaśnienia pochodzenia i istnienia tytułowego bohatera niniejszej książki. Zakończenie jest równie ciekawe i zaskakujące. Chcecie więc dowiedzieć się czym był orzech Krakatuka i jaką rolę spełniał? Kim była księżniczka Pirlipaty? ...a Wy jak radzicie sobie z tymi "trudnymi do zgryzienia orzechami"?
Serdecznie zapraszam "małych" i "dużych" do prześledzenia losów bohaterów Dziadka do orzechów - jest to ciekawa propozycja, a nie zajmie Wam dużo czasu:)
Bardzo dziękuję za książkę Wydawnictwu MG:)
Na zachętę, jak zwykle fragmencik:
Fred i Klara siedzieli skuleni w najbardziej oddalonym kąciku mieszkania i zmierzch już zapadł, a świateł, jak to się zwykle działo w dniu Wigilii, nie wnoszono, zrobiło im się nieswojo. Fred zwierzył się szeptem swojej siedmioletniej siostrzyczce, że już od rana słyszał dobiegające z zamkniętych pokojów szmery i lekkie pukanie...
PoZdRaWiAm!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz