Tytuł: Pieśń Kwarkostwora
Autor: Jasper Fforde
Ilustrator: Robert Sienicki
Tłumacz: Bartosz Czartoryski
Wydawca: SQN, Kraków 2015
Tytuł oryginału: The song of the Quarkbeast
Ilość stron: 320
Cena okładkowa: 34,90
Pieśń Kwarkostwora to druga kronika przygód Jennifer Strange. Recenzja części pierwszej dla zainteresowanych po prostu TUTAJ:)
Na wstępie chcę zaznaczyć, że wdrożenie się w treść drugiego tomu było dla mnie szybsze i efektywniejsze dzięki znajomości Ostatniego smokobójcy. Nie jest to jednak warunek. Jakby nie było, w świat dalszych przygód Jennifer dużo łatwiej jest się wbić mając zaplecze pewnych informacji z tomu pierwszego.
Jak już powiedziałam jednak, to tylko moje zdanie:)
Czy coś nowego wniosła względem mojego odbioru Pieśń Kwarkostwora? Zapewne po części tak.
Weźmy chociażby przypisy. Autor skrzętnie i bardzo dokładnie wyjaśnia pewne pojęcia, czy zaistniałe "stany rzeczy" właśnie za pomocą odnośników.
Nowością natomiast nie jest humor. I bardzo dobrze zresztą:) Wydaje mi się jednak, że w drugiej kronice jest go dużo więcej. J. Fforde sprytnie i ze smakiem wplótł go w treść tak, że czytając nie odznaczamy granic między treścią - nazwijmy to - poważną, a treścią zabawną. Po prostu czytamy wszystko jako spójną całość. I chyba o to chodzi!
Idźmy dalej.
Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej części odsłonił nam się klarowny obraz autora jako posiadacza wielkiej "fantastycznej" wyobraźni. Wyobraźni, która pozwoliła na wykreowanie świata pełnego magii, czarów ale splatającego się ze "zwykłością" dnia codziennego.
O tyle, o ile Ostatni smokobójca - jeżeli chodzi o adekwatność tytułu do treści - napawa mnie przeświadczeniem zrozumienia, to Pieśń Kwarkostwora pozostawia lekki ,ale powtarzam lekki niedosyt w tej kwestii. Tak naprawdę dopiero pod koniec powieści dowiadujemy się o co chodzi z tą tytułową PIEŚNIĄ. Przeczytajcie jednak i sami wysuńcie wnioski...
Kolejna sprawa - zresztą jak w przypadku tomu pierwszego - to związek ze współczesnymi problemami społecznych interakcji. Można tu bowiem wyłuskać naukę o sensie "dzisiejszej" pogoni za karierą, majątkami, czy władzą. Dostrzegamy wobec powyższego jak depce się przez to godność drugiego człowieka. Tę dygresję również pozostawiam do indywidualnego odbioru, choć myślę, że jest mocno czytelna mimo, że pod płaszczykiem wykreowanej magii.
Oczywiście...omal nie zapomniałam! Czego nie mamy w Ostatnim smokobójcy? Otóż to. Wątku miłosnego:) Jaki jest, taki jest, ale jest! Domyślacie się kto z kim? Nie? Wobec tego czytajcie!
Z mojej strony to generalnie wszystko. Chciałoby się opowiedzieć treść, ale niestety prawa recenzji są nieubłagane:):)
Bardzo zachęcam do odwiedzenia Kazam, Wieży Zambiniego i zapoznania się z wszechbudzącymi strach Kwarkostworami.
Ja, dzięki tym dwóm kronikom - mimo kontrowersji wokół powieści, bo zawsze jakieś są - przekonałam się do literatury fantastycznej. Mało tego, czekam na ciąg dalszy przygód Jennifer Strange.
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN:)
Ciekawostki wydziergane z treści:
Dowód na to, że czytamy książkę bardzo fantastyczną:
Z suszarki na naczynia zabrałam jeden z dwóch stojących tam samoczyszczących się kubków, nalałam sobie herbatę z samonapełniającego się dzbanka i dodałam trochę mleka z wiecznie pustej do połowy zaczarowanej butelki stojącej w lodówce.
Dobra rada Bezużytecznego Brata Króla:
Ludzie powinni mówić czego, chcą, prosto z mostu, a nie ukrywać się za długaśnymi słowami. Szczerze? Uważam, że powinniśmy pozbyć się wyrazów dłuższych niż osiem liter.
Jeszcze raz Ferdydurke:
Opuszczałam klasztor ze smutną konstatacją, że jesteśmy upupieni.
W dziele Gombrowicza "upupienie" oznaczało cofnięcie się w dojrzewaniu, pewien regres, krok w tył - jednym słowem sytuacja beznadziejna.
Nawiązanie bezpośredniego kontaktu z czytelnikiem:
Drogi czytelniku - uderzyłam go z piąchy. Prosto w prawe oko, coś fantastycznego.
Teraz to już naprawdę wszystko. Pozdrawiam i zachęcam do dzielenia się w komentarzach swoimi refleksjami na temat książki:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz