piątek, 11 marca 2016

"OSTATNI SMOKOBÓJCA" - recenzja




- Stara Magia? - zapytał zmieszany . 
- Czekaj, czekaj! W ogłoszeniu nie wspominałaś o Starej Magii!
- Nie?
- No nie. Będziemy musieli wszystko przedyskutować, skoro w grę wchodzi Stara Magia.
Zamyśliłam się na chwilę.
- Gordon, przecież to ty napisałeś ogłoszenie.
Zamilkł.
- Ano tak - mruknął wreszcie. - To chyba będę musiał odpuścić.


    Zapraszam na recenzję - dla odmiany - fantastyki; więc jeśli interesują Cię czary, smoki, magia, ale i humor, sensacja i  obyczaj w jednym - zostań z nami i czytaj dalej:)

Tytuł:                  OSTATNI SMOKOBÓJCA
Tytuł oryginału:   THE LAST DRAGONSLAYER 
Autor:                  JASPER FFORDE
Ilustrator:             ROBERT SIENICKI
Przekład:             BARTOSZ CZARTORYSKI
Gatunek:             FANTASTYKA
Wydawca:           SQN, Kraków 2013
Ilość stron:           320 w tym rys.
Cena okładkowa: 34,90

 Do koncepcji świata rodem z Harry’ego Pottera dodać szczyptę humoru à la Pratchett, całość zamieszać ze zwrotami akcji z powieści Agathy Christie. Następnie dusić na smoczym ogniu w sosie z klimatu Wysp Brytyjskich.
W starych dobrych czasach magia była potężna i niezastąpiona: pomagała obronić królestwo przed najeźdźcą i przeczyścić zatkany odpływ. Ale dzisiaj środek do udrażniania rur jest tańszy niż zaklęcie, a na latających dywanach rozwozi się pizzę. Splendor magii zanika, czarowanie powszednieje, bo i moce już nie te same…
Zupełnie niespodziewanie czarodziejów nawiedzają prorocze wizje, a wraz z nimi rośnie magiczna energia. Co z tym wszystkim ma wspólnego ostatni smok, którego śmierć przepowiedziano?/ Opis pochodzi ze strony Wydawnictwa.
     Ostatni smokobójca to pierwsza księga "Kronik Jennifer Strange" z gatunku fantastyki. I zaznaczę na wstępie, że do tej pory raczej stroniłam od tego rodzaju powieści. Przeczytawszy jednak już kilka kartek tejże książki zwyczajnie przepadłam i już nie mogłam się oderwać od czytania. Z karty na kartę powieść coraz bardziej zajmuje i interesuje. Poznajemy mnóstwo ciekawych osobowości. Mało tego pierwszoosobowa narracja - Jennifer Strange - sprawia jakby czytało się jej pamiętnik, ale taki " na bieżąco", jakby relacja z "tu" i "teraz" łącznie z wszelkimi odczuciami i emocjami głównej bohaterki.               Świat ukazany w powieści nie jest stricte światem samej magii, potężnych czarów i wielkich jasnowidzów. Przynajmniej nie tylko. Jest  przepleciony  płynnie ze światem - nazwijmy to - zwykłych ludzi. Rzecz dzieje się w okolicach Wysp Brytyjskich, gdzie działają magowie, pomagając ludziom swymi czarami w udrażnianiu rur ich domów, w remontach, itp. Wkrótce jednak cała magia zaczyna "opadać z sił", a nawet zwyczajnie powszednieje. Potem pojawia się znowu, ale potężniejsza i czasami wręcz niezrozumiała w swej wielkości. Do tego dochodzą jeszcze pewne jasnowidzenia i przepowiednie. 
Co wspólnego owe wydarzenia mogą mieć ze Smoczymi Ziemiami, a co za tym idzie oczywiście smokami? Jak poradzą sobie w tak zmiennych okolicznościach nasi bohaterowie: Jennifer, Tygrys, Kwarkostwór? Dlaczego wszyscy obawiają się nadchodzącej Starej Magii? Wreszcie kim jest i dlaczego tak bardzo oczekiwany tytułowy Smokobójca? 
Nie, nie tego Wam nie mogę powiedzieć. Dowiedzieć możecie się - drodzy czytelnicy - tylko w jeden sposób:) 
     Czytając "Ostatniego...." doszukałam się analogii do innych kąsków literackich - do "Księgi portali" - tutaj świat ludzi i magii też był bardzo blisko siebie, do legendy o smoku wawelskim - z wiadomych względów, a nawet pojawia się znane z klasyki literatury nazwisko Karamazow - tyle, że u Dostojewskiego czytamy o BRACIACH KARAMAZOW, a u Fforde'a o SIOSTRACH.  To nie wszystko. Obok powagi dziejących się, ważnych dla ludzkości i nie tylko, wydarzeń obecny jest, sprytnie przez autora wpleciony humor - chociażby w postaci nazewnictwa: proszę Was...któż by się chciał nazywać Auster Pierdziel z "Mrugacza"?:) Tak na marginesie chodzi o dziennikarza z pewnej gazety.
   Przy końcu powieści odnajdujemy pewną refleksję, która jak najbardziej dotyczy świata rzeczywistego i współczesnego. Chodzi mi tu o sens i istotę "być" i "mieć" oraz o ważność jaką - niestety - w dużej mierze ludzie przykładają jednak do tego drugiego z w/w pojęć:(
  Reasumując dzisiejszą recenzję pozostaje mi podziękować wydawnictwu za książkę i zachęcić Was do przeczytania. Szczerze zachęcam - skoro ja, jako ktoś, komu ciężko było do tej pory przekonać się do literatury fantastycznej, zachwyciłam się tą powieścią. 
PoZdRaWiAm! ...a już niedługo druga część przygód nieustraszonej Jennifer w "Pieśni Kwarkostwtora" - dajcie mi tylko chwilkę na wchłonięcie książki:)




Brak komentarzy: