Witam ciepło w ten dość chłodny dzień:) Na rozgrzewkę zapraszam dzisiaj na "słodką" recenzję. Recenzję książki dla dzieci/młodzieży, a obecnie również lektury pt. CHARLIE I FABRYKA CZEKOLADY.
Na początek kilka spraw wiadomych i oczywistych.
Autor: ROALD DAHL
Ilustrator: Quentin Blake
Przekład: Magda Heydel we współpracy z Wandą Heydel
Wydawnictwo: ZNAK EMOTIKON - swoją drogą bardzo polecam książki wydawane przez to wydawnictwo - solidnie i konkretnie/ ze smakiem i wyczuciem.
Tytuł oryginału: CHARLIE AND THE CHOCOLATE FACTORY.
Ilość stron: 211 oraz 8 dodatkowych z ciekawostkami z życia autora:)
Cena okładkowa: 32,90.
Od czego by tu zacząć...Przede wszystkim może od tego, że książka "Charlie...." to niezwykła gratka dla młodego odbiorcy i jego wyobraźni. Poruszone tu kwestie i problemy są opisane w niezwykle przystępny i przyjazny sposób. Umówmy się, że nie są to problemy błahe - ubóstwo, bieda, głód vs bogactwo, kaprysy i głupie zachcianki.
W celu nawiązania z czytelnikiem bliższego kontaktu R. Dahl już na początku próbuje zaprzyjaźnić się z młodym odbiorcą zwracając się bezpośrednio ku niemu:
Bardzo mi miło. To nam jest bardzo miło. Ależ to mnie jest bardzo miło. Charlie cieszy się, że może was poznać.
Sama treść jest podzielona na rozdziały ( jest ich 30 ). Są one zatytułowane w taki sposób, że wyraźnie wiemy o czym dany rozdział będzie traktował. Chodzi mi o to, że nie są to tytuły zaplątane, metaforyczne - jak to bywa w niektórych powieściach. Generalnie język, jakim jest napisana niniejsza książka nie jest skomplikowany - jest na miarę młodego umysłu. Ujęłabym to tak: język typowo "dladziecięcy":) Wszelkie nazwy i zwroty są "żywcem" wyjęte z dziecięcej wyobraźni o świecie. Gra słów pomaga w wizualizacji treści: "łokciowanie" - przepychanki, "czekoladownia", "toffi-włoffi" - toffi na porost włosów, "gumotwórnia" - a propos gumy do żucia: któż z nas nie chciałby takiej, która zastępowałaby śniadanie, obiad i kolację? - idealne rozwiązanie dla łasuchów:)
Pozostając jeszcze troszkę przy nazewnictwie przytoczę kilka nazw, które pojawiają się w tajemniczej windzie fabryki i prowadzą do różnych pomieszczeń:
- SADZONKI WIŚNI W CZEKOLADZIE. GOTOWE DO UPRAWY
- ŚWIECĄCE LIZAKI DO JEDZENIA W NOCY POD KOŁDRĄ
- KARMELKI WYPEŁNIAJĄCE UBYTKI - KONIEC Z DENTYSTAMI - czyż to nie genialne rozwiązanie nigdy więcej już nie wiercić, borować i wyrywać?
- BASENY Z ORANŻADĄ
- ...i wiele, wiele innych:)
Wszystkie rozwiązania pana Wonki są pyszną - dosłownie i w przenośni - ucztą dla dzieci. Wszystko jest tu takie nam bliskie - bo jakie dziecko nie marzy o "kroplach tęczy", które się ssie a potem pluje siedmioma kolorami, albo o "ołówkach w landrynkowej polewie", ewentualnie o "pistoletach na sok malinowy".
Grupa dzieciaków miała okazję odwiedzić słynną Fabrykę - dotychczas zamkniętą i pilnie strzeżoną. Cóż tam się działo - napiszę tylko, że mnóstwo wrażeń, uśmiechu moc, a przede wszystkim nauka. Nauka/morał dla rozkapryszonych, rozpieszczonych, niegrzecznych i nieposłusznych. Dla takich Fabryka stała się nie tyle przygodą, co wymiarem sprawiedliwości.
Gorąco zachęcam do przeczytania. Są ferie, więc dobra książka może się przydać:)
Kończąc dzisiejszy post nie mogę odmówić sobie jeszcze jednej przyjemności podzielenia się - już nie tylko z dziećmi, ale przede wszystkich z rodzicami - prawdą wyśpiewaną przez Umpa - Lumpasów - tak, tak...:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz