Przeszliśmy przez kilka laboratoriów, w tym jedno wyglądające jak zwykła pracownia mikrobiologa czy genetyka. Krzątała się w nim Mae. Chciałem zapytać Ricky'ego, po co im laboratorium mikrobiologiczne, ale uciszył mnie gestem. Wyraźnie się niecierpliwił i spieszy; widziałem, że zerka na zegarek. Stanęliśmy przed ostatnią śluzą. Na szkle widniał napis z samoprzylepnych liter: MIKROPRODUKCJA. Ricky skinął na mnie...